Napięcie pod lodem to główny motyw czwartego sezonu serialu Detektyw, który niestety rozczarowuje fanów produkcji. Mimo obiecujących elementów, takich jak świetna gra aktorska czy mroczny klimat, brak realizmu fabuły i zaskakującego finału sprawia, że nowe odcinki nie dorównują jakością pierwszemu sezonowi. Porównanie z innymi hitami HBO Max, takimi jak Mare z Easttown, też nie wypada korzystnie. Szkoda, bo Detektyw miał potencjał, by ponownie zrewolucjonizować gatunek kryminału, a stał się jedynie bezpieczną produkcją od linijki.
Najlepsze elementy Detektywa nie przesłonią jego wad
Czwarty sezon serialu Detektyw miał szansę powtórzyć sukces pierwszej odsłony, jednak ostatecznie rozczarowuje fanów. Produkcja ma co prawda kilka mocnych stron, takich jak świetna gra aktorska czy mroczny klimat, ale przesłaniają je liczne wady fabularne i realizacyjne.
Niewątpliwie największym atutem nowych odcinków jest kreacja Jodie Foster w roli komendantki policji Liz Danvers. Aktorka znakomicie oddaje złożoną osobowość bohaterki, balansując na granicy sympatii i antypatii widza. Dzięki niej serial podtrzymuje wysoki poziom aktorstwa, na jaki przyzwyczaiły poprzednie sezony.
Drugim mocnym punktem jest fantastyczna scenografia i zdjęcia, oddające mrok i izolację Alaski. Operator Florian Hoffmeister stworzył przygnębiającą atmosferę, która aż emanuje z ekranu. To zdecydowanie najlepszy element całej produkcji.
Niestety, jeśli chodzi o fabułę i jakość scenariusza, czwarty sezon Detektywa mocno rozczarowuje. Twórcy wprowadzili wątek paranormalny, który całkowicie zaburza realizm opowieści. Przez to trudno emocjonalnie zaangażować się w losy bohaterów.
Nadprzyrodzony motyw psotuje fabule
Wprowadzenie elementów metafizycznych i niewyjaśnionych zjawisk zupełnie niepotrzebnie komplikuje fabułę serialu. Zamiast skupić się na kryminalnej intrydze i relacjach bohaterów, widz musi śledzić dodatkowy wątek science fiction.
Przez to historia traci na realizmie i wiarygodności. Trudniej utożsamić się z postaciami i przeżywać razem z nimi dramatyczne wydarzenia. Zamiast tego mamy do czynienia z konwencją grozy, która w tym przypadku wydaje się wtórna i nieprzemyślana.
Brak napięcia i zaskakującego finału rozczarowuje
Rozczarowujący finał i brak cliffhangerów to kolejny zarzut wobec nowego sezonu. Serial nie trzyma w napięciu, a poszczególne odcinki nie mają wyraźnych zakończeń, które skłaniałyby do obejrzenia kolejnych.
Rozwiązanie akcji przewidujemy z dużym wyprzedzeniem, przez co oglądanie staje się wręcz nużące. Nie ma tu finałowego twistu, który zmieniłby postrzeganie całości i wymusił powtórne obejrzenie serialu.
Szkoda, bo oryginalny Detektyw był pod tym względem znakomity. Rosnące z odcinka na odcinek napięcie, nieoczywista fabuła i zaskakująca pointa - tego elementu w czwartej odsłonie dramatycznie brakuje.
Brak emocji osłabia odbiór
Przewidywalna akcja, brak zaskoczeń i rozczarowujący finał sprawiają, że trudno emocjonalnie zaangażować się w serial. Nie ma tu napięcia, które nie pozwalałoby oderwać się od ekranu.
Brakuje również wyrazistych cliffhangerów, które mobilizowałyby do obejrzenia kolejnego odcinka. W efekcie serial ogląda się bez większych emocji, co zdecydowanie obniża satysfakcję z seansu.
Czytaj więcej:Netfliks odsłania premiery filmów i seriali na cały rok 2024
Porównanie do pierwszego sezonu nie jest korzystne
Kolejnym rozczarowaniem jest fakt, że nowe odcinki Detektywa nie dorównują poziomem pierwszemu sezonowi. Tamten kryminał rozgrywający się w mrocznych luizjańskich moczarach był prawdziwym arcydziełem gatunku.
Niestety, z perspektywy czasu widać wyraźnie, że była to jednorazowa anomalia. Kolejne serie, choć początkowo krytykowane, prezentowały całkiem niezły i równy poziom. Tymczasem czwarty sezon chce być wszystkim naraz - i psychologicznym dramatem, i horrorem, i kryminałem. W efekcie nie jest tak naprawdę niczym.
Szkoda, że z Detektywa zrobiono kolejny bezpieczny serial detektywistyczny. Bez napięcia, bez cliffhangerów, po których nie można spać.
Porównanie nowych odcinków z innymi hitami HBO Max, takimi jak Mare z Easttown, również nie wypada korzystnie. Tamten serial wciągał realizmem i bohaterką, z którą łatwo się utożsamić. Tymczasem Detektyw z każdym sezonem oddala się od tego, co stanowiło o jego wyjątkowości.
Serial od linijki zamiast rewolucyjnej jakości
Największym rozczarowaniem jest fakt, że zamiast ponownie zrewolucjonizować gatunek kryminału, Detektyw stał się bezpieczną produkcją od linijki. Twórcy jakby odhaczali z listy kolejne modneelementy - feminizm, korporacyjne spiski, metafizyka.
Wszystko jest poprawne, ale bez polotu. Zabrakło ryzyka i oryginalności. A przecież właśnie te cechy sprawiły, że pierwszy sezon okrzyknięto arcydziełem i małą rewolucją.
Niestety wydaje się, że twórcy Detektywa już się wypalili i nie są w stanie powtórzyć tamtego sukcesu. Być może nadszedł czas, by uznać serial za zamknięty i skończyć na trzech świetnych sezonach. Inaczej zamiast arcydzieła zostanie tylko blada kopia samej siebie.
Podsumowanie
Czwarty sezon serialu Detektyw miał ambicje powtórzyć rewolucyjny sukces pierwszego, jednak finalnie rozczarowuje fanów. Mimo kilku mocnych punktów, takich jak świetna gra aktorska Jodie Foster, nowym odcinkom brakuje oryginalności i napięcia fabularnego. Wprowadzenie wątków nadprzyrodzonych obniża realizm, a przewidywalna akcja nie pozwala emocjonalnie zaangażować się w losy bohaterów.
Szkoda, bo Detektyw miał potencjał stać się kolejnym arcydziełem gatunku kryminalnego. Niestety wygląda na to, że twórcom skończyły się pomysły i zamiast ryzykownej jakości mamy do czynienia z bezpiecznym serialem od linijki. Być może nadszedł czas uznać produkcję za zamkniętą po trzech udanych sezonach.